Zbliżyć się po to, żeby uciekać.
Dogonić po to, aby znów zwlekać.
Odnaleźć radość i szczęście scalić,
Kolejną ranę w sercu wypalić.
Bo to niedostępne, bo to skazane,
Wygnane dawno i zakazane.
Lecz czai się ciągle gdzieś w duszy otchłani,
Gotowe nadzieją napełnić bez granic.
Choć nie ma nadziei, nadziei nie będzie,
To żyje nadzieją, że jednak jest w błędzie.
I tak w absurdzie się zatracenia
Wciąż żyje i snuje się z cienia do cienia.
Ta bestia straszliwa, ta bestia szkaradna,
Co uszczęśliwia jak inna żadna.
I jak żadna inna rozdziera duszę,
Gdy niespełniona cierpi katusze.
Miłość ją zowią co poniektórzy,
Choć imię Tragedia także jej służy.
Bo nic innego Ci nie jest pisane,
Gdy pragniesz ciągle to co przegrane.
Gdy zbliżasz się tam, gdzie zabronione,
Gdy myśli wyganiasz nienasycone,
Gdy ciszą krzyki własne rozdzierasz,
I bezustannie, powoli(,) umierasz…
Michał Podbielski