Tętent kopyt po lodzie zamarzniętego jeziora,
Który dudni, pokrzepia lub drwi z nas jak zmora.
Oddech kłębi się wokół niczym morska fala.
Może to nie oddech? Nie lód pod kopytami zwala?
Iskry sypie pośród chmur rumak, który może
Kopytem swym strzaskać i polarną zorze.
Dziki cwał, aby zdążyć na magiczną wyspę.
Aby zdążyć tam jeszcze, zanim czar pryśnie…
Michał Podbielski