Po szansę sięgnąć najmniejszą choć na dnie,
Czy kostką losu rzucimy bezwładnie.
Lawiną zdarzeń popłynąć, utonąć.
Gdzie życie rzuci, tam ducha wyzionąć.
Bezwładny, kruchy, zniszczony, omszały
Zegara trybem, czy ścianą ze skały.
Tysięcznym krokiem, czy setnym spojrzeniem
Wybleka życie i staje się cieniem.
Gdzie światło odnajdziesz? Jak barwy ocalisz?
Gdy radość wokół jak chwasty wypalisz.
To po tę sięgaj i choćby w oddali,
By rozbić ściany pułapki ze stali.
W stalowych płaszczach, w stalowej dzielnicy
Wodzony losem tłum – niewolnicy.
Przypadkom życiem kierować pozwolić,
Zaprzestać walki i dać się zniewolić.
To „Łasce Bożej” oddani grzesznicy,
Co gardzą darem z tej samej winnicy
I własną wolę oddają wciąż młodzi,
Lecz co jeśli więcej nie będzie już łodzi?…
Michał Podbielski